Przemyślenia, Timor Wschodni

TIMOR WSCHODNI. HISTORIA RAJU, O KTÓRYM ZAPOMNIAŁ ŚWIAT.

Timor Wschodni, najmłodsze państwo w Azji, pozornie może wydawać się rajem. Turkusowe morze oblewające wyspę nie raz mieszało się z czerwienią krwi i to nie tylko za sprawą krokodyli powszechnie występujących w lokalnych wodach. Timor Wschodni smakuje gorzką historią i mocną kawą, a świat przypomina sobie o nim jedynie, kiedy ma jakiś interes.

Sandałowe imperium

Timor Wschodni spadł Portugalczykom z nieba. Manuel I, ówczesny król Portugalii, po wynalezieniu drogi do Indii powziął plan eksploracji Azji. Jego załoga dostała misję poszukiwania wysp korzennych w tym regionie w związku z rosnącymi cenami azjatyckich przypraw, które trafiały do Europy drogą lądową. Eksplorując Morze Banda Portugalczycy w 1512 roku dotarli w okolice Oecussi na wyspie Timor, gdzie znaleźli to, czego poszukiwali. Wyspę gęsto porastały drzewa sandałowe, z którego drewna produkowano luksusowe meble czy perfumy. Później okazało się, że górzyste części wyspy porasta inne cenne drzewo: kawowiec. Nie dziwi więc, że ledwie kilka lat po tym fakcie osiedlili się tam na stałe.

Dopiero portugalska Rewolucja Goździków w 1975 roku dała Timorczykom nadzieję na niepodległość. Portugalczycy dali im możliwość samostanowienia, coś, o co mieszkańcy wyspy w kształcie krokodyla nigdy za bardzo nie walczyli, bo i kolonizatorzy nie wtrącali się specjalnie w lokalne królestwa istniejące na wyspie. Co prawda osadzili na wyspie gubernatora, sprowadzili katolickich misjonarzy, wreszcie Timor formalnie stał się częścią Portugalii, lecz dla nich przede wszystkim liczyło się to, co mogli stamtąd eksportować.

Widmo niepodległości wywołało jednak konflikt, którego Portugalczycy się nie spodziewali. Timor, zamiast cieszyć się z końca władzy Portugalczyków, podzielił się na dwie frakcje. Naprzeciwko siebie stanęły dwie partie: UDT, która postulowała odroczenie pełni niepodległości w czasie oraz Fretilin, dążąca do całkowitej niepodległości tu i teraz. Wojnę domową wygrał Fretilin, który samozwańczo ogłosił niepodległość kraju 28 listopada 1975 roku. W międzyczasie portugalski gubernator uciekł na pobliską wyspę Atauro. Portugalczycy do tego stopnia byli obojętni na to, co działo się w byłej kolonii, że nie uznali niepodległości tego państwa. Timor był pozostawiony samemu sobie.

Fretilin dalej jest najpopularniejszą partią polityczną w Timorze Wschodnim

 

Indonezyjska okupacja Timoru Wschodniego

Było to na rękę Indonezji, która od czasów uzyskania niepodległości miała jedną ze swoich prowincji w zachodniej części wyspy Timor i chętna była zająć jej wschodnią część. Niespodziewanie dwa zachodnie mocarstwa, USA i Australia, stały się nieoficjalnymi wrogami Timoru. Indonezyjczycy idealnie rozegrali swoją sytuację na arenie międzynarodowej: utrzymywali, że Fretilin to ugrupowanie komunistyczne, które zagraża bezpieczeństwu w regionie. USA było w samym środku zimnej wojny, a Australia nie pragnęła niczego bardziej, niż regionalnej stabilizacji. Timor znowu został pozostawiony samemu sobie.

Indonezja poczuła się pewnie i rozpoczęła penetrację niedawnej portugalskiej kolonii. To w tych dniach doszło do wydarzenia, które wstrząsnęło całą Australią. Pięciu dziennikarzy australijskich stacji telewizyjnych zostało rozstrzelanych w Balibó przez Indonezyjczyków. Powód tak drastycznych działań był prosty: agresorowi bardzo zależało na ukryciu dowodów jego poczynań, a australijskie taśmy filmowe zostałyby pokazane w telewizorach na całym świecie. Australii, nawet wiele lat później, nie zależało na wyjaśnieniu tej zbrodni. Co więcej, chwilę po zbrodni nawet nie protestowała, kiedy ciała dziennikarzy wywieziono do Dżakarty i tam pospiesznie złożono w jednej mogile. Pokazuje to tylko, jak cichym, ale mocnym sprzymierzeńcem Indonezji była.

Oficjalne zielone światło do zajęcia Timoru Wschodniego dał prezydent USA podczas swojej grudniowej wizyty w stolicy Indonezji. Mglistego poranka 7 grudnia 1975 desant indonezyjski zaatakował Dili od strony morza, które tego dnia zmieniło swój kolor z turkusowego na czerwony. Stolica padła po jednym dniu. Fretilin nie miał wyjścia – od tego dnia wycofał się w góry i uskuteczniał walkę partyzancką. Timor dalej był pozostawiony samemu sobie.

Dom w Balibó, gdzie rozstrzelano australijskich dziennikarzy.
Dziś w tym miejscu jest małe muzeum poświęcone ich pamięci i... kafejka internetowa.

 

Timor Wschodni – 27 prowincja Indonezji

W 1976 oficjalnie wcielono Timor do Indonezji jako jej 27 prowincję. Tylko w tym roku w walkach zginęło prawie 200 tys. Timorczyków, czyli prawie 1/3 mieszkańców kraju. Indonezyjski generał Suharto nie przebierał w metodach unicestwiania mieszkańców najechanego kraju. Gwałty na Timorkach, przymusowa sterylizacja czy antykoncepcja wstrzykiwana przez lekarza, który mówił, że to zwykły zastrzyk czy odbieranie dopiero co urodzonych dzieci było na porządku dziennym. Sprowadzano też mieszkańców z innych części Indonezji, głównie z przeludnionej Jawy. Wszystko po to, by stopniowo wypierać Timorczyków z ich własnej wyspy.

Ci jednak nie odpuszczali aż do końca. Na początku lat 90., podbudowana przez wizytę papieża Jana Pawła II w ich ojczyźnie, na nowo aktywowała się opozycja pragnąca niepodległości mimo prawie 20 lat wycieńczających walk i ukrywania się w górach. Jednocześnie ludzie masowo gromadzili się w kościołach, które były jedynym bastionem, gdzie nie dotarła władza Indonezyjczyków. W tym czasie w Dili prawie każdego dnia odbywały się przemarsze i protesty. Adwersarze jednak ani myśleli odpuścić, a Timor po raz kolejny spłynął krwią. Tłum żegnający swojego rodaka na stołecznym cmentarzu Santa Cruz dosięgnęły indonezyjskie kule. Tylko jednego dnia zmarło ponad 300 osób. Być może świat nie dowiedziałby się nigdy o tej tragedii, gdyby nie jeden brytyjski dziennikarz, który cudem uwiecznił na taśmie filmowej to zajście. Mimo, że tym razem nagrania pokazano na ekranach telewizorów na całym świecie, Timor dalej był pozostawiony samemu sobie.

Cmentarz Santa Cruz w Dili

 

U progu niepodległości Timoru Wschodniego

W końcu po latach obojętności Timor zyskał kilka sekund uwagi świata, kiedy biskup Belo i działacz Ramos Horta dostali Pokojową Nagrodę Nobla w 1996 roku. Nadzieje wystraszonych i potwornie wycieńczonych Timorczyków odżyły. Zbiegło się to ze słabnącą rolą Indonezji w regionie, zmęczonej wewnętrznymi problemami po ustąpieniu Suharto ze stanowiska. Dla Timorczyków pojawiło się światełko w tunelu.

W 1999 roku pod naciskiem organizacji międzynarodowych rządy Portugalii i Indonezji rozpoczęły organizację referendum w sprawie niepodległości Timoru Wschodniego, nadzorowanego przez ONZ. Timorczycy nie przegapili okazji – ponad 70% z nich powiedziała tak dla Timor Lorosae. Druzgocąca klęska tylko rozjuszyła Indonezyjczyków, którzy opuszczając Dili i kierując się w stronę granicy, dewastowali, co popadnie. Do tej pory w stolicy widać efekty ich działań. Po okresie przejściowym kraj uzyskał formalną niepodległość 20 maja 2002 roku.

Timorka pokazująca, że zagłosowała w wyborach parlamentarnych w lipcu 2017

 

Timor Wschodni – najmłodsze państwo w Azji

Niepodległy Timor Wschodni to dwa równoległe i coraz bardziej oddalające się od siebie światy.

Pierwszy to świat czterogwiazdkowych hoteli, śnieżnobiałych SUVów przecinających główne arterie stolicy i sklepów z importowaną żywnością, która jest tu droższa, niż w Australii. To świat ekspatów i pracowników organizacji międzynarodowych, którzy w zamian za ‚ciężkie warunki pracy’ zarabiają na wyspie parokrotnie więcej, niż w swych krajach. To świat rozbuchanej administracji państwowej, gdzie specjalistom płaci się krocie, dopóki do kasy państwowej płyną pieniądze z bogactw naturalnych Timoru: ropy i gazu. To świat, gdzie chińskie koncerny mają monopol na budowę dróg w kraju. To w końcu świat, któremu australijscy politycy śmieją się w twarz nie respektując międzynarodowego prawa morza.

W drugim równoległym świecie Timoru Wschodniego 40% społeczeństwa żyje u progu ubóstwa, prawie 50% ogółu to analfabeci, a państwo zajmuje niechlubne 4 miejsce od końca w rankingu Global Hunger Index. To świat, gdzie przemysł praktycznie nie istnieje, a wielu mieszkańców marzy o zarabianiu najniższej krajowej: 115 dolarów miesięcznie.  To świat, gdzie na jedną mieszkankę kraju w wieku rozrodczym przypada 5,5 dziecka, co sytuuje Timor na 8 miejscu na świecie pod względem płodności. To świat, gdzie nie ma morskiej straży granicznej z prawdziwego zdarzenia i z tego powodu wody oblewające wyspę są regularnie plądrowane, ostatnio przez Chińczyków. To świat, gdzie zdecydowana większość obywateli nie zna portugalskiego, jednego z języków urzędowych, a w przypadku wątpliwości co do interpretacji litery prawa spory są rozstrzygane zgodnie z wykładnią języka byłych kolonizatorów.


Timor Wschodni jednak spadł Portugalczykom z nieba. W czasach kryzysu w ich rodzimym kraju to Timor, zupełnie jak w XVI wieku, jest miejscem gdzie mają szansę się wzbogacić. Do Timoru z Portugalii trafiają prawnicy, nauczyciele, inżynierowie, a także timorska diaspora, czyli ci, którzy urodzili się lub mieszkali większość życia w kraju Camoesa. Na wyspie po latach walk brak jest wykwalifikowanej kadry więc ta portugalska, zachęcona dobrymi pensjami, przyjeżdża tłumnie nawet się nie zastanawiając. Tylko drzew sandałowych, które kiedyś mocno porastały Timor, praktycznie już nie ma.

One dollar beach

 

Co Cię najbardziej zdziwiło lub zaskoczyło w historii Timoru Wschodniego?

Chcesz wiedzieć więcej o tym fascynującym kraju? Przeczytaj moje wrażenia z Dili, stolicy Timoru Wschodniego!

 

You Might Also Like

20 komentarzy

  • Reply Emilia Smolka 04/10/2017 at 05:54

    Już dziś czytałam z samego rana 🙂 Niestety jest tutaj w Indonezji (i jej sąsiedztwie) więcej takich wysepek ze smutną historią – ta przynajmniej ma happy end 🙂

  • Reply Kami Everywhere 04/10/2017 at 06:14

    Myślę, że w Timorze jest jeszcze długa droga do happy endu… a które wysepki masz na myśli Emilia?

  • Reply Marcin Wesołowski 04/10/2017 at 07:08

    Sporo jeszcze przed nimi zanim zapanuje tam prawdziwy porządek.

    • Reply Kami Everywhere 04/10/2017 at 10:35

      Oj, to na pewno, szczególnie, że przewidują, że w przeciągu 10-15 lat ich złoża ropy I gazu będą wyeksploatowane do końca, więc kasa państwowa bedzie świecić pustkami. Nastroje społeczne są też coraz gorsze, ledwie półtora miesiąca temu były tam zamieszki, a policja otworzyła ogień do demonstrujacych studentów.

  • Reply Maria Magdalena Krychowska 04/10/2017 at 07:33

    Strasznie smutne historie mają kraje Azji południowo wschodniej. Na pierwszy rzut oka to rajskie plaże, cudowne zabytki, a jak zagłębimy się milimetr dalej widzimy ile krwi i cierpienia było tam w ostatnich latach. A co najsmutniejsze zawsze najbardziej po tyłku dostają szeregowi obywatele. Mnie tak ujęła historia Mjanmy. To niewiarygodne, że po IIWŚ ten kraj miał szanse byc liderem, a co stało się kilka lat później dobrze wiesz i skutki tego widać do dziś.

    • Reply Kami Everywhere 04/10/2017 at 16:09

      Dla mnie strasznie smutne jest to, co obecnie dzieje się z Rohindżami w Birmie oraz postawa Au Sang wobec tego faktu. Pod tym względem w Timorze nie jest tak źle, bo społeczność jest dosyć homogeniczna I nikt nie jest piętnowany. Tam zasadniczo praktycznie każdy ma przesrane 😉

    • Reply Maria Magdalena Krychowska 04/10/2017 at 18:13

      Kami Everywhere masz rację. Dla mnie tez jest to straszna sprawa. Szczególnie jak milczące przyzwolenie daje laureatka pokojowej nagrody Nobla.

    • Reply Kami Everywhere 04/10/2017 at 18:36

      Niestety. Ja jestem zszokowana jej postawą.

  • Reply Magda Piotrowicz-Zbieraj 04/10/2017 at 12:27

    Straszne rzeczy piszesz. Niestety, dla Timuru, nie wytwór twojej wyobraźni, ale prawda :(. Wiesz, jaki jest udział Timurczyków w mieszkańcach kraju? Czy te działania z 1975 miały jakieś przełożenie?

    • Reply Kami Everywhere 04/10/2017 at 16:16

      Nie znam procentowych danych, choć to ciekawy temat I spróbuję je gdzieś znaleźć. Zdecydowana większość Indonezyjczyków (obstawiam przynajmniej 95%) wyjechała z Timoru w 1999 roku. Na pewno miał tu też miejsce proceder, że dzieci z mieszanych, przymusowych małżeństw (Timorek z Indonezyjczykami) były zabierane matkom albo razem z matkami wywożone do Indonezji. Obecnie Timor Wschodni zamieszkuje przynajmniej 90% Timorczyków, jest tu też społeczność chińska plus ekspaci. Tych drugich jest zapewne nieco mniej od 2012 roku, kiedy zlikwidowano misję pokojową ONZ na wyspie.

  • Reply agnieszkatrolese 07/10/2017 at 20:07

    Muszę przyznać, że o Timorze Wschodnim wiedziałam niewiele, więc Twój artykuł otworzył mi oczy. I to dość szeroko 🙂

    • Reply kamieverywhere 13/10/2017 at 12:56

      Timor z pewnością nie należy do ulubionych destynacji Polaków 😉 a co Cię szczególnie zaskoczyło w historii tego kraju?

  • Reply Szymon 07/10/2017 at 22:12

    Najpierw był portugalski, potem – przez 27 lat – indonezyjski, a dopiero od 15 lat jest niepodległy… nie ma co mówić, Timor miał burzliwą historię! a z tym, że „świat przypomina sobie o nim dopiero, kiedy ma interes” – w sumie fakt, zresztą ten kraj nie jest nawet częstym celem wyjazdów

    • Reply kamieverywhere 13/10/2017 at 12:59

      bardziej chodziło mi tu o interesy stricte binesowe. Timor to złoża ropy i gazu, na które wielu ma chrapkę… kraj – w porównaniu do innych państw Azji Południowo-Wschodniej – jest po prostu drogi, a infrastruktura turystyczna dopiero raczkuje, dlatego dalej nie ma tam wielu osób przybywających tylko i wyłącznie na urlop

  • Reply Kasia 08/10/2017 at 17:35

    Bardzo smutna ta historia bardzo ładnego kraju.

    • Reply kamieverywhere 13/10/2017 at 13:00

      Niestety… i przypuszczam, że smutna historia raczej szybko nie zmieni się w radosną…

  • Reply Ewa 09/10/2017 at 10:14

    O Timorze nie wiem zbyt wiele poza tym, ze gdzieś kiedyś przewijał się w wiadomościach. Ciekawie opisujesz historię kraju!

    • Reply kamieverywhere 13/10/2017 at 13:15

      Dziękuję! no właśnie, w naszych wiadomościach temat się już dawno nie pojawiał…

  • Reply W. 18/03/2018 at 15:24

    Bardzo fajny artykuł 🙂 Czy mogłabyś polecić jakieś lektury dotyczące Timoru Wschodniego?

    • Reply kamieverywhere 29/03/2018 at 22:50

      Dziękuję bardzo 😉 polecam książkę Wydawnictwa Czarne „Dom nad rzeką Loes” Mateusza Janiszewskiego, w kolejnym numerze Non/fiction będzie również mój artykuł o pracy w Timorze.

    Leave a Reply