Kim jestem?

Nazywam się Kamila Kowalewska i jestem autorką tego bloga. Fajnie, że tu jesteś. Usiądź i rozgość się wygodnie.

Podczas rejsu po rzece Parramatta w Sydney

 

Jestem jedną z tych osób, które nie potrafią usiedzieć na miejscu. Podróżniczego bakcyla złapałam na dobre ponad 10 lat temu, kiedy zaczęłam intensywnie podróżować po Europie, a wyjazdy przeplatałam mieszkaniem w różnych pięknych zakątkach Starego Kontynentu, jak Portugalia czy Bośnia i Herzegowina. Te dwa kraje do tej pory darzę wyjątkową sympatią i chętnie tam wracam.

Odkąd zaczęłam pracować w korporacji, zmieniło się nieco moje podejście do podróży. Podczas 26 dni urlopu nie starałam się zobaczyć jak najwięcej, wolałam powoli delektować się odwiedzanym miejscem. W pracy cieszyłam się na każdą podróż służbową, bo takie wyjazdy pozwalały mi poznać nieznane zakątki Polski. Urlop na etacie przestał mi jednak wystarczać i dlatego postanowiłam rzucić pracę, którą lubiłam, oraz spełnić moje największe marzenie i wyruszyć w podróż dookoła świata, którą rozpoczęłam 8 września 2016 roku w Indonezji, później odwiedziłam Nową Zelandię i spędziłam prawie 7 miesięcy w Australii. Zrozumiałam wtedy, że tak długie wyprawy są nie dla mnie: tęsknota za rodziną i za posiadaniem fajnej pracy (sic!) sprowadziła mnie z powrotem do Polski. Od 2017 roku aż do początku pandemii byłam pełnoetatowym pilotem wycieczek.

Pandemia wywróciła moje życie do góry nogami i sprawiła, że przeniosłam się na Wyspy Zielonego Przylądka, do miejsca, które pokochałam podczas pracy pilota. Mieszkam na wyspie Sal i jestem przewodniczką po tym zakątku archipelagu.

Szukasz wycieczki po Sal? Zapraszam Cię w wyjątkową podróż po wyspie moim autorskim szlakiem po dzikich, wyjątkowych miejscach na Sal, gdzie inne wycieczki nie docierają. Aby dowiedzieć się więcej napisz na kaminacabo@gmail.com podając termin pobytu na Sal oraz ilość osób.

Odwiedzone przeze mnie kraje to: Albania, Australia, Austria, Belgia, Birma (Myanmar)Bośnia i Herzegowina, Brazylia, Chorwacja, Cypr, Czarnogóra, Czechy, Dania, Francja, Hiszpania, Holandia, Grecja, Gruzja, Indie, Indonezja, Irlandia, Kambodża, Kosowo, Kuba, Litwa, Łotwa, Macedonia Północna, Madagaskar, Malediwy, Malezja, Meksyk, Monako, Niemcy, Nowa Zelandia, Portugalia, Republika Zielonego Przylądka, San Marino, Serbia, Singapur, Słowacja, Słowenia, Tajlandia, Tanzania, Timor Wschodni, Turcja, Ukraina, Watykan, Wielka Brytania, Węgry, Włochy, Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Masz do mnie pytanie lub chcesz ze mną współpracować? Zajrzyj do zakładki współpraca! Zawsze możesz napisać do mnie e-maila na kamieverywhere@gmail.com !

9 komentarzy

  • Reply balkanyrudej 14/10/2014 at 16:07

    Zazdroszczę Ci strasznie możliwości pomieszkania na Bałkanach 🙂 ja niestety pewnie nigdy tego nie zakosztuję, ale za to mogę sobie po tym regionie trochę pojeździć (choć oczywiście w planach mam również inne zakątki świata, ale jak na razie Półwysep Bałkański wygrywa).
    A ja rodowitą warszawianką nie jestem (bo kielczanką), za to mieszkam pod Warszawą 😉

    • Reply kamieverywhere 14/10/2014 at 22:01

      po pierwsze – nigdy nie mów nigdy 🙂 po drugie – jak sama dobrze wiesz Bałkany wciągają 🙂 ja odwiedziłam chyba wszystkie bałkańskie kraje, ale niektóre na szybko, po omacku – zamierzam to regularnie nadrabiać 🙂

  • Reply Piotr M 24/06/2015 at 09:48

    Zazdroszcze Ci, że potrafisz pogodzić, zaplanować czas poświęcony na prace i podróże. Zamierzam przeczytać od deski do deski Twojego bloga, może znajdę natchnienie na wyprawe w przyszłym roku. Piszesz super, zwięźle, konkretnie. Imponujący styl, raczej nie da się nudzić czytając. Pozdrawiam i życzę jeszcze wielu owocnych wypraw.

    • Reply kamieverywhere 07/07/2015 at 00:43

      Piotrze, wbrew pozorom takie planowanie wcale nie jest specjalnie trudne, szczególnie, że podróże są jednym z priorytetów w moim życiu. Dziękuję bardzo za tyle miłych słów i oczywiście zapraszam do czytania oraz pozostawiania komentarzy pod postami. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Reply maria 16/07/2017 at 20:22

    Pieknie to wszystko jak sie czyta, tylko jak to ma sie do kosztów wszystkich podrózy? jak przecietny człowiek może sobie na takie wojaze pozwolić , jestem bardzo ciekawa/

    Jestem osoba dojrzałą pracujaca emerytka i dopiero zaczeliśmy nasze wojaze z mężęm własnie dzieki temu ,że dzieci juz były na swoim a my mielismy emerytury i zarobki i to dopiero pozwoliło nam na takie wyprawy

    Zwiedzilismy przez jakies 17 lat SPORO , mogłabym pisac i opisywac dużo i długo

    Ale serdecznie gratuluje i pozdrawiam Maria

    • Reply kamieverywhere 17/07/2017 at 00:59

      Jak dla mnie wszystko kwestia priorytetów. Nigdy nie wydawałam dużo na ciuchy czy bywanie na mieście, nie mam też większych zobowiązań, bo nie wzięłam kredytu ani nie mam dzieci na utrzymaniu. Ale dobrze znam takich, co mają kredyt, dzieci I też podróżują.

      Ja na to, by móc teraz podróżować od prawie roku regularnie odkładałam pieniądze z mojej pensji przez około dwa lata. Dziwi mnie tylko zawsze jak ktoś dziwi się, że stać mnie na podróże, a nie dziwi się, że sąsiada stać na samochód

      Również pozdrawiam I życzę jeszcze więcej pięknych podróży!

  • Reply Henryk 22/08/2017 at 12:30

    Witaj, trafiłem przypadkowo szukając informacji o wyjeździe na Kubę. Oczy same śmieją się do tych obrazów które były twoim udziałem. Czy planujesz organizowac „grupy” ? Mamy z żona po ok 60 lat (z tym że Ona znacznie mniej) i niełatwo nam znaleźć towarzystwo na wojazowanie.

    pozdrawiam
    Henryk

  • Reply janusz 18/08/2021 at 18:59

    n.zelandia. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

  • Reply janusz 25/06/2023 at 10:49

    sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:

    konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam po glowie. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
    konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
    dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
    a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, madchen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….

  • Leave a Reply