Mimo, że od mojego wyjazdu na Kubę minęło już sporo czasu, to do tej pory nie podzieliłam się jeszcze z Wami moimi ulubionymi anegdotami z krainy rumem i cygarami płynącej. Czas to zmienić! Zapraszam na dwie historie z Hawany z Polską w tle.
Gwiazda polskiej prasy
Spacerując po ulicach Starej Hawany, czyli Habana Vieja, co chwile zaczepiają mnie panie ubrane w odświętne, kolorowe, falbaniaste sukienki lub panowie w swobodnych, rozpiętych pod szyją koszulach. Jedni i drudzy z nieodzownym cygarem w ręku, zachęcają do zrobienia im zdjęcia. Nie jest to jednak ich naturalne środowisko – do zdjęć specjalnie odświętnie się ubierają, a za fotografie chcą zapłaty. Przechodzę nie zwracając uwagi na ich zachęty – nie potrzebuję mieć w moim archiwum kolejnego fałszywego obrazu Kuby. Zatrzymuję się chwilę przed jednym z barów, skąd dobiega mnie głośna muzyka oraz gwar popołudniowych spotkań. Przed barem stoi jeden z takich jegomościów, z bujną białą brodą i nieodzownym, grubym cygarem w ręku. Ale jest inny od pozostałej reszty pozujących. Swobodnie rozmawia z ludźmi , chętnie się z nimi fotografuje i żartuje. Gdy nieśmiało naciskam spust migawki, on tylko zachęca mnie do zrobienia zdjęcia. Za chwilę zagaduje. – Skąd jesteście? – Z Polski – odpowiadam od razu. Tym razem nie słyszę tekstu o papieżu czy Lewandowskim. Mój nowy znajomy tylko uśmiecha się pod swoim bujnym wąsem i wyciąga coś zza pazuchy. Okazuje się, że to polski numer National Geographic Traveler z grudnia 2008 roku, na którym ten sam jegomość dumnie pozuje na okładce. Przekręca okładkę i mówi: -patrz, to Martyna! Była tu u mnie! – pokazując na zdjęcie Martyny Wojciechowskiej.
Mam tylko najlepszą wódkę
Hemingway powiadał: moje mojito w Bodeguicie, a moje daiquiri we Floridicie. Nie sposób, będąc w Hawanie, nie trafić do jednego z tych dwóch miejsc. Bodeguita del Medio ma bardziej niezobowiązujący charakter i dlatego spędziłam tam dłuższą chwilę. Na mikroskopijnej powierzchni baru szaleje tłumek popijający faktycznie idealne mojito i gibający się w rytm kubańskich rytmów zespołu na żywo. W gorącym powietrzu unosi się lekko słodkawy aromat cygar. Siedzimy rozanielone popijając rumowy napój przy samym barze. Wyluzowana atmosfera baru udziela się wszystkim począwszy od barmanów, którzy do wszystkich zagadują. Przede mną roztacza się wielka ściana trunków z całego świata, na którą bezwiednie spoglądam. W głowie nieco szumi rum i wpadają do niej dziwne pytania. Nagle zagaduję do jednego z barmanów: Patrzę na wasze półki i patrzę… A wódkę to jakąś macie? Na to on odpiera: tak, ale tylko najlepszą! Sięga do lodówki i wyjmuje z niej… wódkę Belvedere. Szczerze to spodziewałam się jakiegoś Smirnoffa. Kiedy mówię mu, że jestem z Polski, rozpoczyna się długa, interesująca dyskusja o Polakach, których poznał Jose podczas swojej pracy w Bodeguicie. Gdyby nie moje głupie pytanie, to pewnie chwilę później wyszłabym już z baru bez ciekawych kubańskich historii.
A Wy macie jakieś ciekawe historie z podróży z Polską w tle? Jeśli tak, to podzielcie się nimi w komentarzach!
Jeśli chcecie dowiedzieć więcej o Hawanie, to sprawdźcie,co warto tam zobaczyć i jakie są ciemne strony kubańskiej stolicy.
13 komentarzy
Witaj Kami!
W Meksyku spotkałem się z tym, że każdy mieszkaniec tego kraju zna Jana Pawła II! Coś niesamowitego! Nie znałem nigdy polaka, który byłby znany w każdy rejonie danego państwa, przez każdą grupę społeczną. jedno wiem na pewno. Na świecie polaków bardzo się ceni.
Pozdrawiam,
Jak To
Oj tak, nasz papież jest dalej poważany w wielu częściach globu! A i ciekawostka – główne lotnisko na Azorach jest imienia Jana Pawła II 🙂
Historia nr. 1 mega! Aż mnie rozbawiła 😀 Swoją drogą cwane ludzie na tej Kubie – zarabiać pozując do zdjęć, by jednocześnie podtrzymać sztuczny obraz swojego kraju. Z jednej strony jest to też trochę smutne, że występuje taka konieczność…
dokładnie tak. I jak ktoś pokazuje kolejne zdjęcia wystrojonych Kubńczyków z cygarem w ustach i mówi, że to prawdziwa Kuba, to aż mnie skręca…
Ten facet, to tak cały czas z tą gazetą paraduje?
tak, ma ją mocno wyświechtaną za pazuchą 🙂
Pierwsza historia jest świetna!
Ja na Zanzibarze trafiłam do zakładu fotograficznego, gdzie pan pokazywał mi książkę po polsku, w której był opisany 🙂
O, elegancko! A pamiętasz co to była za książka?
Fajnie się czytało. I dobrze się czyta Twoje opowieści. 🙂 Poproszę o ciąg dalszy…bo te widokówki z podróży, które rozrzucasz na blogu, zachęcają… do podróży. Mnie w ostatnim czasie chyba najbardziej zdumiała opowieść Malezyjczyka, rzecz się działa w barze na plaży, o tym jak zjeżdżał na nartach z Kasprowego…i wymowa tej nazwy!
Dzięki! Cieszę się, że lubisz moje teksty! Oj, opowieści z drogi mam tyle, że chyba mi nigdy nie starczy czasu, aby je wszystkie opowiedzieć 🙂 wow, historia o Malezyjczyku super! Gdzie konkretnie go spotkałaś? 🙂
Opowieść z Travelera – mega:)
Widzę, że podróżując nastawiasz się najbardziej na kontakt z ludźmi – to mi się najbardziej podoba;)
Fajnie tutaj. Kocham ludzi z pasją 🙂
fajny artykuł…a Hawana zdecydowanie jest na mojej bucket list 🙂