Koncert Tribute to Cesaria na Gdańsk Lotos Siesta Festival 2020 był dla mnie największym wydarzeniem muzycznym tego roku. Ale nie tylko dla mnie. Lura, Nancy Vieira, Elida Almeida, Teofilo Chantre byli ogromnie podekscytowani pierwszym występem po kilku miesiącach przerwy, którzy przypadł właśnie na Siestę. Publika równie żywiołowo zareagowała na największe hity Cesarii Evory, które wybrzmiały w Filharmonii Bałtyckiej.
Gdańsk Lotos Siesta Festival w 2020 roku
– Za miesiąc jadę na koncert do Polski! – powiedziała mi Elida Almeida, którą spotkałam przypadkiem w sierpniu na ulicy pod Lizboną. – Znaczy się nie jestem pewna, ale mam nadzieję, że tak, bo uwielbiam Waszą publikę – dodała. Ja też miałam taką nadzieję. Koniec końców w roku, kiedy nie mogłam polecieć na moje kochane Wyspy Zielonego Przylądka, one przyleciały do mnie.
Do końca miałam obawy czy tegoroczny Gdańsk Lotos Siesta Festival faktycznie się odbędzie. Co prawda organizatorzy jedynie przełożyli go z kwietnia na wrzesień, ale konsekwentne odwoływanie podobnych wydarzeń nastrajała jednak pesymistycznie. Kiedy na początku września pojawiło się potwierdzenie dat festiwalu, aż podskoczyłam do góry.
Nancy Vieira – czułość i ciepło
Widać było, jak stęskniliśmy się za muzyką na żywo. I my – publiczność – i artyści. Koncert rozpoczęła Nancy Vieira. Urodzona w Gwinei Bissau, a wychowana na Cabo Verde i Portugalii wokalistka pełna ciepła, spokoju i radości zaczarowała publikę. Szczególnie przypadło mi do gustu jej wykonanie „Petit Pays”, opowieści o małym-wielkim kraju, jakim jest Republika Zielonego Przylądka.
Elida Almeida – młodzieńcza żywiołowość
Po niej na scenie królowała przedstawicielka młodego kabowerdyjskiego pokolenia – Elida Almeida. Dziewczyna z wyspy Maio najpierw zaczarowała publiczność rzewnym „Besame mucho”, by skończyć niesamowicie energetycznym wykonaniem „Angoli”. Jej energia szybko nam się udzieliła i już po chwili Filharmonia radośnie skakała do góry.
Teofilo Chantre – szarmancki i spokojny
Sala wyhamowała nieco przy występie Teofila Chantre. Chantre, autor najsłynniejszych tekstów śpiewanych przez Cesarię Evorę, wprowadził nas w spokojny, nieco dystyngowany ton, oddający jego charakter. Piosenkarz i kompozytor na sam koniec swojego występu nucił z publicznością „Mae carinhosa”, historię opiekuńczej matki, którą symbolicznie jest dla wszystkich Kabowerdyjczyków Cesaria.
Lura – siła i emocje
Po nim wyszła cała na biało (a raczej na czarno-cekinowo!) Lura, kolejna wokalistka o niesamowitym głosie. Jej wykonanie „Nhos Diva”, czyli naszej Divy, piosenki którą napisała w hołdzie Cesarii po jej śmierci, przyprawiło mnie o dreszcz . Niesamowita siła i emocje, które przez nią przekazała, pozostały we mnie aż do teraz. Nie inaczej było w przypadku wykonania „Sodade” – największego hitu, który wyniósł Cesarię na szczyty list przebojów na całym świecie.
Nieśmiertelne Sodade
Na sam koniec cała czwórka wraz ze swoim zespołem jeszcze raz wykonała „Sodade”, pięknie kończąc je a’capella. Wcześniej nieco się krępowałam, ale w końcu wyciągnęłam ogromną flagę Wysp Zielonego Przylądka, która zszokowała piosenkarzy i po chwili została przechwycona przez Lurę. To dla nas wszystkich był bardzo emocjonujący moment, a po moich policzkach popłynęły łzy wzruszenia. Nie tylko mi, po koncercie perkusista przyznał mi, że jemu tak samo.
Koncert wprowadził mnie w tak pozytywne, wręcz euforyczne emocje, że przeżyłam go… 3 razy. Jak to możliwe? W związku z ilością miejsc, które musiały pozostać puste, organizator finalnie zorganizował 3 koncerty gwiazd z Wysp Zielonego Przylądka, a ja po prostu pojawiłam się na każdym. I na każdym z nich artyści dawali z siebie 200%. Mogłabym brać częściej udział w takim wyjątkowym spektaklu!
Magia po koncertach
Ale Gdańsk Lotos Siesta Festival obfitował nie tylko w muzyczne wrażenia. Po koncertach miałam możliwość ponownie spotkać się z Elidą i poznać resztę muzyków. Wszystko zaczęło się od przypadku. Po pierwszym koncercie wyszłam z Filharmonii i szłam w stronę Długiego Targu. Po chwili na mojej drodze mijałam perkusistę i dwóch gitarzystów z kabowerdyjskiego zespołu. Zagadałam do nich po kreolsku. – To ja jestem ta od flagi na koncercie – śmiałam się. – Dziewczyno, nawet nie wiesz, jak mi dziś zrobiłaś dzień! Jak wyciągnęłaś flagę, to w oczach pojawiły mi się łzy – odparł perkusista.
Miałam też okazję podejść do Elidy, była razem z Lurą i Nancy. Dziewczyny zaczęły do mnie mówić po angielsku. -Ona mówi po kreolsku! A w ogóle ile wie o muzyce kabowerdyjskiej, mówiła na jednym z lajwów na insta – mówiła z przekonaniem Almeida. Zaróżowiłam się. Słyszeć komplement o sobie z jej strony – coś niesamowitego!
Cabo Verde w Polsce
Po chwili rozmawiałam już ze wszystkimi, jak ze starymi, dobrymi znajomymi. To właśnie jest to, co mnie ujmuje w Kabowerdyjczykach – otwartość na innych i radość ze spędzania wspólnych chwil. Mało tego, okazało się, że z dwoma członkami zespołu mam wspólnych znajomych! Niektórzy się śmieją, że na Wyspach Zielonego Przylądka każdy zna każdego… I coś w tym jest!
Cały weekend zdecydowanie za szybko minął. Teraz prawie na pewno już w tym roku nie będę na żadnym koncercie. Tym bardziej cieszę się, że dane było mi przeżyć ekstazę na tegorocznym Gdańsk Lotos Siesta Festival. Mam nadzieję, że na następnej edycji spotkamy się z powrotem w normalnych czasach…
Szukasz wycieczki po Sal? Zapraszam Cię w wyjątkową podróż po wyspie moim autorskim szlakiem po dzikich, wyjątkowych miejscach na Sal, gdzie inne wycieczki nie docierają. Aby dowiedzieć się więcej napisz na kaminacabo@gmail.com podając termin pobytu na Sal oraz ilość osób.
No Comments