Kwiecień to miesiąc, kiedy odkrywałam Północną i Południową Wyspę Nowej Zelandii, by po ponad dwóch miesiącach zawitać na chwilę do Sydney, mojego drugiego domu. Jak wyglądał mój kwiecień?
Zielony zachwyt
Z końcem marca wyruszyłam ze szwedzko-niemiecką ekipą I naszym kolorowym camperem Helgą w miesięczną podróż po Nowej Zelandii, którą rozpoczęliśmy w Auckland. Przez około półtora tygodnia przejechaliśmy Północną Wyspę od… północy aż po południe. Moim zachwytom nad przyrodą nie było końca i mimo, że wiele osób radziło mi, by odpuścić sobie tą właśnie wyspę, by skoncentrować się na południowej, to cieszę się, że tak nie zrobiłam.
Niesamowity zachód słońca nad Cape Reinga, najbardziej wysuniętym na północ miejscu wyspy, kąpiel w gorących źródłach w środku gęsto porośniętego lasu czy wreszcie ciągłe podziwianie intensywnie zielonych i mocno powyginanych wzgórz to te doświadczenia z Wyspy Północnej, których na pewno nie zapomnę.
Niesamowite południe
Wyspa Południowa przywitała mnie lodowatym wiatrem i deszczem padającym nieprzerwanie przez kilka dni. Mimo niesprzyjających warunków pogodowych od razu byłam w stanie zrozumieć tych, którzy mówili: poczekaj z zachwytami, aż dotrzesz na Wyspę Południową.
Na tej wyspie natura dosłownie ryje banię. Okoliczności krajobrazu zmieniają się tu co kilkadziesiąt kilometrów. Nagle bujny deszczowy las ustępuje miejsca ostrym krawędziom gór, pomiędzy którymi wije się lodowiec, by zaraz ukazać jedno z pięknych jezior, nad którym rosną palmy. Takich cudów natury nie miałam okazji zobaczyć jeszcze nigdzie i dalej jestem pełna zachwytu nad tą częścią świata. Ba, jestem przekonana, że jeszcze kiedyś tu wrócę, może nawet na dłużej!
Ty masz naprawdę wielkie szczęście do ludzi
To zdanie usłyszałam ostatnio od mojej najlepszej przyjaciółki. Roadtrip po Nowej Zelandii to kolejna podróż z ludźmi, których poznałam w internecie, a z którymi – mimo sporej różnicy wieku – rozumieliśmy się od samego początku. Ba, podczas naszej podróży praktycznie codziennie płakaliśmy ze śmiechu ze względu na sytuacje, które nas spotykały. Mogliśmy też na siebie liczyć w gorszych momentach. W przyszłości życzyłbym sobie więcej takich towarzyszy podróży!
W krainie Kiwi miałam też okazję zobaczyć się ze starymi znajomymi z Polski, czyli dwoma parami blogerów, którzy na dłużej osiedlili się w tym kraju. Jo i Alex z bloga 4ever Moments, którzy mają za sobą podróż dookoła świata, są w tym kraju już po raz trzeci, a dla Karoliny i Bartka z Tropimy Przygody Nowa Zelandia jest przystankiem w niekończącej się podróży poślubnej. Fajnie było porównać nasze podróżnicze doświadczenia i spotkać się po ponad roku niewidzenia się!
Z powrotem w domu
Ostatnie dni kwietnia to powrót dosłownie na chwilę do mojego drugiego domu, czyli do Sydney. Mimo ledwie trzech dób na miejscu udało mi się spotkać z dużą częścią bliskich mi osób zamieszkujących to miasto. A po chwili… wyruszyłam w kolejną podróż, tym razem po Wschodnim Wybrzeżu Australii!
W kwietniu 2017 po raz pierwszy w życiu:
- widziałam najstarsze drzewo w Nowej Zelandii i jedno z najstarszych na świecie
- widziałam kea
- widziałam foki w ich naturalnym środowisku
- dostałam mandat w podróży
- doświadczyłam cyklonu (Debbie nękała nas na Północnej Wyspie)
- leciałam największym samolotem pasażerskim na świecie (Airbus A380)
Jesteście ciekawi, jak wyglądały moje wcześniejsze miesiące w podróży? Zajrzyjcie do postów mówiących o pierwszym, drugim, trzecim, czwartym, piątym, szóstym i siódmym miesiącu w podróży!
No Comments