Czwarty miesiąc w podróży to okres małej stabilizacji, przełomowych wydarzeń i pierwszego australijskiego road tripu. Jak wyglądał mój grudzień w Australii?
Nowa stara praca
Od początku grudnia zaczęłam pracę w organizacji ekologicznej, gdzie byłam odpowiedzialna za fundraising. Praca była ciężka, miała trwać 8 godzin dziennie, ale czasami robiłam nawet po 11 godzin. Było to o tyle średnio fajne, że płacono mi tygodniówkę, a nie za godzinę pracy. Robota zajmowała mi tyle czasu, że w domu byłam najwcześniej o 21.30-22. To jeden z argumentów, który przekonał mnie, do tego, by po świątecznej przerwie już nie wracać do tej firmy. Z pewną dozą ulgi wróciłam do malezyjskiej knajpy, do znanego, oswojonego terenu, gdzie pracuje mi się bez większych problemów. Gdzie wyląduję w styczniu? Czas pokaże, ale wiedzcie, że kroi się coś fajnego i zupełnie innego od tego, co robiłam do tej pory! Nie chcę na razie zapeszać…
Dzięki pracy w fundraisingu udało mi się też po raz pierwszy wyjechać gdzieś dalej poza Sydney. Trafiło na miasteczko Wagga Wagga (sic! nie pytajcie mnie skąd ta nazwa…) położone niecałe 500 kilometrów od Sydney. Tydzień spędzony na typowym australijskim caravan parku z młodymi, ciągle zaćpanymi lub zrobionymi najtańszym winem Australijczykami będę wspominać nieco z rozrzewnieniem.
Nasz campervan w Wagga Wagga
Zmiana kodu z przodu
W połowie grudnia skończyłam 30 lat. Nie było to dla mnie jakieś traumatyczne przeżycie, zapewne dlatego, że w 2016 roku zdecydowałam się na takie zmiany w życiu, dzięki którym jestem naprawdę szczęśliwa z tego, co robię w życiu. Urodziny świętowałam tak, jak sobie wymarzyłam – w otoczeniu najbliższych mi osób z Polski, Australii i Hiszpanii. Była Żubrówka popijana prosto z chochli (dzięki Maciuś!), moje ulubione portugalskie pasteis de nata, litry zielonego wina oraz typowe australijskie barbie. Czego chcieć więcej? Po trzydziestce wstąpiła we mnie jeszcze większa siła do działania i spełniania marzeń – wiem, że mogę góry przenosić! Z okazji urodzin uchyliłam wam rąbka tajemnicy o mnie na blogu i napisałam 30 faktów o mnie, o których pewnie nie macie pojęcia. Jeśli jeszcze nie czytaliście – zajrzyjcie koniecznie! Ciekawa jestem, która rzecz o mnie Was zadziwi lub zaskoczy.
Świętowanie urodzin było całkiem zacne!
Australijskie święta
Przyznam się Wam szczerze: bardzo obawiałam się tych świąt, bo to były pierwsze Święta Bożego Narodzenia w życiu, które spędziłam poza domem. Kiedy na kilka dni przed świętami w naszej knajpie zaczęliśmy puszczać świąteczne kawałki, to łezka mi się w oku zakręciła. Mimo początkowych obaw, moje święta były fantastyczne. Wigilię spędziłam z Zosią i Darkiem, zaprzyjaźnionymi blogerami z Przedeptane, łącząc polski i australijski świat. Były więc tradycyjne wigilijne potrawy, ale i typowa australijska choinka z wiatraka i japonki na stopach.
Kolejne dni świąt spędziłam odkrywając najpiękniejsze ścieżki spacerowe w Sydney i okolicach. Zrobiłam trasę ze Spit do Manly, z Bondi do Coogee, a także miałam możliwość zobaczyć rozpoczęcie regat Sydney – Hobart z jednego z najpiękniejszych punktów widokowych w Sydney. Koniec końców moje święta nie były takie złe, ba, rzekłabym, że były jednymi z najfajniejszych w moim życiu!
Nasza australijska Wigilia
Sylwester jak wisienka na torcie
Na Sylwestra w Sydnejowicach nie mogłam się doczekać już od dłuższego czasu, no bo jak tu nie przebierać nóżkami, kiedy z balkonu ma się fantastyczny widok na operę, most i zatokę, gdzie puszczane są fajerwerki? Miałam dosyć wygórowane oczekiwania co do całego pokazu, które w stu procentach pokryły się z rzeczywistością. Były to zdecydowanie najlepsze fajerwerki, jakie oglądałam w całym moim życiu. Jeśli jesteście fanami sztucznych ogni, to koniecznie udajcie się do Sydney za rok, zdecydowanie jest na co popatrzeć!
Widok z naszego balkonu na sylwestrowe fajerwerki
W grudniu 2016 roku po raz pierwszy:
- pojechałam gdzieś dalej poza Sydney (do Wagga Wagga)
- zobaczyłam jak wygląda życie na australijskiej prowincji
- zobaczyłam oposa
- nie zrozumiałam Australijczyka ze względu na jego akcent
- założyłam własną działalność gospodarczą
- spędziłam Święta Bożego Narodzenia poza warszawskim domem
- zobaczyłam na własne oczy słynne fajerwerki w Sydney
Co Was najbardziej zaskoczyło w czwartym miesiącu mojej podróży dookoła świata? Jeśli jesteście ciekawi jak wyglądała moja podróż we wcześniejszych miesiącach, to zajrzyjcie do postów opisujących pierwszy, drugi i trzeci miesiąc w podróży!
No Comments