Rok 2016 był przełomowy zarówno jeśli chodzi o moje życie, jak i podróże. Porzuciłam wygodne życie w Polsce i wyruszyłam w świat z biletem w jedną stronę, a przed wyjazdem odbyłam jeszcze kilka innych, świetnych podróży. Jak wyglądał 2016 dla Kami Everywhere?
Przełom w życiu
Pisząc to podsumowanie chowam się przed upałem w cudownym mieszkaniu moich przyjaciół z jeszcze cudowniejszym widokiem na słynną Operę i zatokę sydnejską. Kiedy rozpoczynał się 2016 rok jeszcze nie wiedziałam, co mnie czeka. Nie wiedziałam, czy w końcu uda mi się wybrać w wymarzoną (i wytęsknioną!) podróż dookoła świata. Nie wiedziałam, jak będzie wyglądać nowa praca, którą ledwie rozpoczęłam przed Nowym Rokiem. Mimo, że w mojej głowie było wiele niewiadomych, to podświadomie czułam, że będzie to przełomowy rok.
W kwietniu, po finalnym podjęciu decyzji o wyruszeniu w podróż dookoła świata z biletem w jedną stronę byłam już tego pewna. Poczułam, że los po chyba najgorszym w moim życiu 2015 roku dał mi szansę, bym dobrze wykorzystała 2016 rok. I tak zrobiłam. Wzięłam los w swoje ręce i mimo wątpliwości i obaw dałam się mu zaprowadzić tu, gdzie jestem teraz. Tak naprawdę 2016 rok to rok pełen nadziei, że wreszcie uda mi się wcielić w życie plan, który w głowie chodził od wielu, wielu miesięcy…. Jednak to podsumowanie nie jest tylko podsumowaniem ściśle podróżniczym. Chcę Wam pokazać, co dało mi to, że wreszcie zaczęłam iść moją ścieżką życiową.
W porównaniu z 2015 rokiem, 2016 od początku jawił się w lepszych barwach. W pracy zaczęłam robić to, co uwielbiam – zajęłam się marketingiem i komunikacją, gdzie mogłam dać upust mojej kreatywności, potrzebie pisania, bawienia się słowem, fotografią, ulepszaniem firmowej strony internetowej czy organizacją firmowych eventów. Słowem – robiłam to co lubię, wkładałam w to dużo serca, miałam świetną współpracę z szefową i… postanowiłam rzucić pracę. Gdzieś w głębi serca czułam, że jeśli nie rozpocznę realizacji moich podróżniczych marzeń tu i teraz oraz będę odwlekać podróż dookoła świata jeszcze przez jakiś czas tylko dlatego, że trafiłam wreszcie na idealnie pasujące do mnie stanowisko, to być może moje koleje życiowe potoczą się tak, że już nigdy nie będę miała szansy wyjechać w tą podróż. Koniec końców postawiłam na marzenia, a nie na karierę.
Widok na plażę Tamarama, Sydney, Australia, Grudzień 2016
Podróżniczy 2016 rok
Przed podróżą dookoła świata udało mi się jeszcze odbyć kilka mniejszych wyjazdów. Styczeń tradycyjnie stał pod znakiem braku jakichkolwiek wyjazdów i zagrzewania się pod pierzynką. Po raz pierwszy w zeszłym roku ruszyłam się poza Warszawę dopiero w lutym i obrałam kierunek na Poznań. Tam spędziłam walentynkowy weekend w gronie… blogerów podróżniczych oraz w fantastycznym mieszkaniu Kingi z Floating My Boat. Zajrzyjcie koniecznie do Kini, nie dość, że sama jest super, robi ekstra zdjęcia, to jeszcze daje potężnego kopa motywacyjnego!
W marcu po raz pierwszy w 2016 roku ruszyłam się poza Polskę. Spragniona promieni słonecznych poleciałam na kilka dni na Cypr, gdzie miałam okazję poznać najsłynniejszego lokalnego street artowca, zobaczyć podzieloną Nikozję oraz przekonać się o pięknie Cypru Północnego. Na pewno wrócę tam kiedyś na dłużej!
Park Narodowy Słowacki Kras, Słowacja, Maj 2016
Przełomowym miesiącem w 2016 roku był kwiecień. To właśnie wtedy złożyłam wypowiedzenie w pracy i oficjalnie ogłosiłam wyjazd w podróż dookoła świata. W międzyczasie spędziłam też świetny weekend w Cieszynie na kolejnym Ogólnopolskim Spotkaniu Blogerów Podróżniczych, a dzięki pracy po raz pierwszy w życiu miałam okazję odwiedzić Góry Stołowe. W Góry Stołowe pojechałabym tak czy siak, gdyż jednym z moich planów na zeszły rok było odwiedzenie kilku nowych miejsc w Polsce, by chociaż nieco lepiej móc poznać swój kraj przed dłuższym wyjazdem za granicę.
Maj zaczęłam od press tripa na Słowację ze świetnymi ludźmi. Poza tym był to bardzo intensywny okres w pracy, kiedy przygotowywałam dużą konferencję, lecz już pod koniec miesiąca, a konkretnie w Dzień Matki, wybrałam się na wyjazd z mamą do Gruzji. To była nasza pierwsza wspólna podróż z plecakami, spaniem w pociągu nocnym i wspinaniem po górach, czego nie robiłam od lat. Nawet rozczarowanie Uszguli, które wszyscy mi polecali, nie przyćmiło radości z podróży. Spędziłyśmy ze sobą dwa tygodnie non stop, a nie było między nami nawet jakieś mniejszej sprzeczki. Z wypadu przywiozłyśmy tonę świetnych wspomnień.
Z mamą w Uszguli, Gruzja, Czerwiec 2016
Początek lipca to intensywne starania o wizę work and holiday do Australii, które po ciężkich bojach udało mi się zakończyć sukcesem. Wakacje to już tylko krótkie wypady po Polsce. Pod koniec lipca wzięłam udział w See Bloggers w Gdyni, które było kolejną okazją do spotkania z zaprzyjaźnionymi blogerami. Za to w sierpniu, kiedy już nie pracowałam i intensywnie przygotowywałam się do wyjazdu w podróż, udało mi się po raz pierwszy w życiu pojechać w Bieszczady i przy okazji odwiedzić dobrą kumpelę na Podkarpaciu.
Resztę historii już znacie. 7 września wsiadłam na pokład samolotu lecącego do Dżakarty, gdzie rozpoczęłam swoją podróż dookoła świata. W tym samym miesiącu przemierzyłam zatłoczoną i pełną świątyń Jawę, turystyczne Bali i niesamowite Flores oraz Komodo. Mimo ogromu wrażeń i wspaniałych miejsc, początek podróży był dla mnie ciężki. Trudno mi było się przystosować do radykalnej zmiany stylu życia. Kolejny miesiąc to zmiana podejścia i już czysta radość z życia w drodze. Październik rozpoczęłam i skończyłam na rajskich plażach, a w międzyczasie odkrywałam piękno indonezyjskiej wyspy Sulawesi. Po półtora miesiąca w trasie zaczęłam podróż w pojedynkę, a z końcem miesiąca postawiłam stopę na od dawna wymarzonym przeze mnie kontynencie – Australii.
Plaża Tanjung Aan, Lombok, Indonezja, Październik 2016
W listopadzie moja podróż całkowicie zmieniła swój charakter. Po sześciu latach znowu zamieszkałam gdzieś poza moim rodzinnym miastem. Sydney stało się moim tymczasowym domem. Rozpakowałam plecak, schowałam go na dno szafy, napisałam CV i rozpoczęłam pracę. W grudniu pracowałam jeszcze więcej, ale miałam chwilę oddechu w swoje 30 urodziny oraz świetnie spędziłam święta, których tak się bałam, bo były to pierwsze święta poza domem. Było cudownie, a to wszystko dzięki jednej wyjątkowej osobie. Rok skończył się idealnie – na planowaniu pierwszego road tripa po Australii i oglądaniu słynnych sydnejskich fajerwerków z mojego balkonu.
2016 w liczbach
Dla porównania z 2015 rokiem: spędziłam 76 dni – czyli 47% więcej czasu – w podróży, ale odbyłam o 8 mniej lotów. Jak widać moja podróż dookoła świata na razie idzie w jakość, a nie ilość.
Co mi dał 2016 rok?
Nie będę tu mówić, że dał mi niesamowite podróże. Tak, podróże były, są i będą istotną częścią mojego życia, lecz to właśnie 2016 rok pokazał mi jaką mam w sobie siłę i że jeśli tylko będę chciała, to mogę wszystko. Brzmi trywialnie? To spróbuj zmienić w swoim życiu to, czego nie lubisz, co Cię uwiera, co sprawia, że codziennie wstajesz od rana zmęczony i bez chęci do robienia czegokolwiek.
Nie, łatwo nie będzie, bo wychodzenie z osławionej strefy komfortu łatwe nie jest. Będzie nie raz boleć, będą nerwy, będzie strach. Ale będzie też dużo więcej. Radość, szczęście, może miłość. W moim życiu piękne rzeczy pojawiły się wtedy, gdy odważyłam się iść własną drogą. Dokąd ona mnie zaprowadzi? Nie mam pojęcia, ale już nie mogę się doczekać kolejnych etapów podróży.
Widok na panoramę Sydney z Watsons Bay, Australia, Grudzień 2016
Plany na 2017 rok
Z początkiem roku moja przygoda z Sydney się nie kończy, zostanę tu jeszcze jakąś chwilę, choć nie ukrywam, że w mojej głowie co raz częściej pojawiają się myśli o ruszeniu w dalszą podróż. W bliższych planach mam poznawanie okolic Sydney, w dalszych – innych zakątków Australii. W przeciągu kilku najbliższych miesięcy – zanim nadejdzie lokalna zima – chcę też poznać piękno Nowej Zelandii i przekonać się, czy któreś z wysp Oceanii są warte grzechu.
Co będę robić dalej? Nie mam pojęcia. Może wrócę do Azji Południowo-Wschodniej, a może ruszę do Ameryki Południowej? Albo wpadnie mi do głowy jeszcze inny pomysł? W mojej podróży piękne jest to, że nie mam na nią konkretnych planów, a życie do tej pory pokazało mi najpiękniejsze zwroty akcji.
10 komentarzy
super, super, super moja droga! cieszę się, że Ci się układa i sama jestem podekscytowana kierunkami, w które potem wyruszysz (trzymam kciuki za Amer Pd. :D), ale jak tak przeczytałam ten wpis to zatęskniłam .:) trzymaj się tak dobrze dalej i pisz trochę częściej! :*
Ameryka Pd będzie grana na pewno, tylko nie wiem kiedy jeszcze dokładnie heh 😉 ja też tęsknię (od czasu do czasu haha). za chwilę będę mieć trochę oddechu po intensywnych miesiącach w pracy, to wreszcie będę miała okazję coś więcej popisać, bo już mi się zatęskniło!
Dalszej, szerokiej drogi 🙂
Dziękuję moja droga! Niech lepiej będzie szeroka, bo niedługo będę się uczyć jeździć po drugiej stronie hehe
ajajajajajaja…zdjęcie Plaża Tanjung Aan, Lombok, Indonezja -> wymiata – też chciałbym się tam pobujać :).
Co tak szybko z tej Australii chcesz uciekać – zapraszałaś nas a tu zonk 🙁
Szkoda tylko, że przegapiłam słoneczną chwilę w ciągu dnia i zamiast zrobić wtedy sesję to się byczyłam na plaży 😉 tak to tylko mi pozostaje fotka z zachmurzonym tłem hehe
Oj tam szybko… jeszcze tyyyle krajów na mojej liście, że trzeba się będzie wkrótce ruszyć 😉 a tak na serio to pobędę tu jeszcze chwilkę, więc luzik!
Czytam, oglądam i zachwycam się :).
Pozytywnie zazdroszczę tych wszystkich wypraw 🙂
Dziękuję pięknie 🙂
Enjoy xxx <3
Dzięki kochana! :*