Gili Trawangan to indonezyjska wyspa, którą okalają turkusowe wody idealne do nurkowań, ale też śmieci wyrzucane codziennie na plaże i pojawiające się w każdej uliczce. Niepozorna, drobna Angielka chce to zmienić i edukuje w zakresie ekologii zarówno turystów, jak i miejscowych. Zobaczcie, jak wygląda Gili T i jak Gili Eco Trust walczy z śmieciami i niszczeniem rafy koralowej!
Tekst jest częścią mojej akcji #lesswastearoundtheworld mającą za cel wspieranie i propagowanie postaw i inicjatyw ekologicznych zmierzających do zmniejszenia ilości odpadów na świecie.
Gili Trawangan – typowa turystyczna wyspa
Od wczesnego poranka w maleńkim porcie w Bangsal tłumy. Wyluzowani backpackersi rozłożeni na nabrzeżu z Bintangiem w dłoni, chińscy turyści ciągnący ze sobą ciężkie walizki po mokrym piasku, Indonezyjskie kobiety z pakunkami na głowie, lokalni mężczyźni wymachujący biletami i prześcigający się w ich oferowaniu potencjalnym zainteresowanym. Długie, drewniane łodzie, z których odpada farba czekają na przyjęcie kolejnych dziesiątek chętnych do popłynięcia na wyspy Gili. Tych na Gili Trawangan płynie najwięcej. Łajba nieco buja przecinając fale. Po niecałej godzinie docieram na miejsce i stawiam moją stopę na plaży, gdzie biały, miękki piasek jest praktycznie niewidoczny spod zniszczonych kawałków koralowca.
Główna uliczka Gili Trawangan ciągnie się równolegle do linii brzegowej i jest wypełniona agencjami turystycznymi, centrami nurkowymi i ciasnymi sklepikami z hippie ciuchami. Typowe indonezyjskie warungi powtykane są pomiędzy knajpy z zachodnim jedzeniem. Zaskakuje brak ryku silników, co w Indonezji, kraju, gdzie każdy porusza się skuterem, jest ewenementem. Zamiast tego co chwilę mijają mnie cidomo – dorożki, do których zaprzęgnięte są konie oraz turyści lawirujący na rowerach między pieszymi.
Gili już w latach 80. były synonimem raju. Małe wysepki zaludnione przez Bugisów z Sulawesi, otoczone lazurową wodą, w której głębinach chowały się jedne z najpiękniejszych raf koralowych na świecie, przyciągały turystów jak magnes. Mimo to, przez wiele wiele lat Indonezyjczycy poławiali ryby za pomocą dynamitu, który bezpowrotnie zniszczył część okalającej rafy koralowej. Swoje dołożyły promy i łajby kotwiczące w koralowcach przy brzegu. Dlatego właśnie plaże po zachodniej stronie Gili T są pełne małych białych kawałków zniszczonego koralu i nie da się po niech przejść bez obuwia. Prądy wyrzucają też na brzeg mnóstwo śmieci (szczególnie w porze deszczowej), które trafiają tu głównie z sąsiedniego Lomboku. Rajska wyspa? Raczej raj utracony.
Czarny strój nurkowy, Bintang, śmieci i turkus morza - tak wygląda Gili Trawangan
Sian – mały-wielki człowiek na Gili Trawangan
Poznaję ją dwie godziny po dotarciu na Gili Trawangan. Szczupła, niska blondynka z wielkim uśmiechem rozświetlającym twarz wita mnie serdecznie i na powitanie daje mi… czarny worek na śmieci. Jak w każdy piątek, Gili Eco Trust, organizacja, w której pracuje Sian, organizuje sprzątanie na jednej z plaż Gili T. Z radością obserwuję kilkanaście osób wypatrujących plastikowych słomek, petów czy butelek między zniszczonymi koralami i nie czekając, sama zabieram się do pracy. Po godzinie mamy już kilkanaście zebranych worków. Jestem pod wrażeniem, że społeczność kilkudziesięciu osób wzięła udział w przedsięwzięciu, którego ludzie rzadko z własnej woli chcą się imać.
– Sian, jak udało Ci się tu zebrać tak dużą grupę? – pytam zdumiona. Dziewczyna tylko się uśmiecha. –Cóż, mówią, że mam mały wzrost i wielki entuzjazm, którym wszystkich zarażam – odpowiada i dodaje – to wszystko dzięki mojej pracy w szkole nurkowej, dzięki której udało mi się poznać mnóstwo ludzi mieszkających na Gili. I przy okazji odkryć moje śmieciowe powołanie.
Sian trafiła na Gili T kilka lat temu podczas swojej podróży. Najpierw zaczęła się jej przygoda z nurkowaniem, robieniem kursu, a później byciem instruktorem. – To właśnie wtedy zobaczyłam, jak bardzo te słynne rafy wokół wysp Gili są zniszczone. Chciałam zacząć działać w tym kierunku i tak właśnie natrafiłam na Gili Eco Trust. Współpracuję z nimi od marca 2012 roku. – dodaje Angielka.
Copiątkowe sprzątanie plaż na Gili Trawangan w ramach akcji Debris Free Friday
Gili Eco Trust i nowe rafy wokół wysp Gili
Następnego dnia umawiam się z Sian na spotkanie w jednym z ośrodków nurkowych. Tam Angielka rozpoczyna flagowy kurs Gili Eco Trust i szkoli osoby chcące pomóc w badaniu, odbudowie lokalnej rafy oraz jej oczyszczaniu ze śmieci.
Stosujemy nowoczesną technologię zwaną biorock, która polega na budowaniu na dnie morza stalowej konstrukcji pod niskim napięciem i przytwierdzaniu do niej korali, które są jeszcze żywe, ale brakuje im korzeni. Takie zastosowanie niskiego napięcia pozwala na wytworzenie solidnego podłoża i sprawia, że koralowce rosną szybciej, niż w tradycyjny sposób, są mocniejsze i bardziej odporne na blaknięcie – wyjaśnia Sian.
Obecnie ponad 120 takich struktur znajduje się w wodach wokół wysp Gili. To 120 nowych raf! W momencie, kiedy o tym słyszę, to żałuję, że moje pierwsze doświadczenia z nurkowaniem były bezowocne, a ja dalej panicznie boję się zanurzać pod wodę.
Rafy na Gili Trawangan znajdują się tuż przy plaży
Gili Trawangan a kwestia śmieci
Kolejnego dnia razem z Gili Eco Trust zajmujemy się tematem odpadów. Cotygodniowe sprzątanie plaż to jedynie mała część śmieciowej działalności. Sian podczas tych akcji dba, by sprzątający jednocześnie prowadzili recykling odpadów. Organizacja też kilka lat temu rozdystrybuowała na wyspie pojemniki na śmieci w trzech kolorach na różne rodzaje odpadów. – Zawsze to trochę mniej pracy w naszym centrum recyklingu, które zaraz zobaczysz na własne oczy. Bank Sampah Gili Indah to miejsce, gdzie trafiają wszystkie odpady, które nadają się do ponownego przetworzenia. Są tu ręcznie sortowane, zgniatane, a później płyną na Lombok do instalacji do przetwarzania odpadów z prawdziwego zdarzenia.
W tym samym tygodniu trafiam do domu Sian, by pomóc w warsztatach upcyklingu, czyli ponownego wykorzystania materiałów, które nie nadają się do przetworzenia. Cały ogród jest pełen reklamówek, które myjemy i tniemy na odpowiednie kawałki. Później robimy z nich saszetki i portfele. Następnie bierzemy na warsztat szklane butelki, z których części tworzymy naszyjniki. – Kami, zostaw tą butelkę po Bintangu, one są ok – śmieje się Sian patrząc na moją zdziwioną minę. – Puste Bintangi odsyłamy do fabryki, gdzie są ponownie napełniane. – wyjaśnia. W naszej grupie jest kilku obcokrajowców, ale też dużo lokalnych dzieciaków, których Sian uczy zasad Zero Waste w szkołach. Są na tyle ciekawe ekologii, że same zgłosiły się do pomocy.
Sian i mała Indonezyjka czyszczą reklamówki do ponownego wykorzystania Efekt naszej kilkugodzinnej pracy
Po kilku godzinach większość wolontariuszy wraca do swoich codziennych zajęć. – Chciałabyś zobaczyć lokalne wysypisko śmieci? – pyta Sian. Dwa razy nie trzeba mnie zachęcać. Wsiadamy na rowery i pedałujemy jeszcze bardziej w głąb lądu. Składowisko wprawia mnie w przygnębienie. Produkty wszelkiej maści walają się bez ładu i składu, gdzieniegdzie widać dym wydobywający się z odpadów, co jest teraz szczególnie niebezpieczne, bo mamy środek pory suchej. O systemie drenażu i geomembranach nikt tu nie słyszał. Po chwili podjeżdża konny powóz, którym na wyspie odbiera się śmieci z domów i hoteli i wyładowuje kolejną partię odpadów. Dziennie przywozi się ich tu około 20 ton.
Nie przyszłam tu jednak po to, by „podziwiać” górę śmieci tylko pracować. Spośród innych odpadów wybieramy szklane butelki, które później trafią do kruszarki i będą dodane do cementu, by stworzyć cegły do budowy domów na wyspie. Cegły są przekazywane lokalnym mieszkańcom w zamian za… odpady. – Nie jest to model idealny, ale przynajmniej w taki sposób jesteśmy w stanie uświadomić Indonezyjczykom, żeby nie wyrzucali swoich śmieci za płot – stwierdza Sian – Wiesz, że jakiś czas temu musiałam wyprowadzać jednego człowieka z błędu. bo myślał, że plastik rośnie na drzewach? – śmieje się z goryczą.
Z Sian i Gili Eco Trust spędzam tydzień. Przed wejściem na łódkę kierującą się w stronę Lomboku schylam się i chwytam jedną z plastikowych butelek, którą morze wyrzuciło na plaże. To zawsze jedna butelka mniej do zebrania przez Gili Eco Trust.
Wysypisko śmieci na Gili Trawangan i lokalna śmieciarka [© Ailin Mao]
Gili Trawangan – informacje praktyczne
Kiedy jechać na Gili Trawangan?
Sezon na wyspach trwa od czerwca do września, ale już w maju czy w październiku jest mniej ludzi, a pogoda ładna, więc polecam właśnie te dwa miesiące. Pora deszczowa trwa od listopada do kwietnia.
Jak dopłynąć na Gili Trawangan?
Na Gili można dopłynąć z Lomboku lub Bali. W przypadku tego pierwszego najlepiej dojechać do portu w Bangsal i stamtąd popłynąć łódką. Speed boaty z Bali płyną z Padang Bai.
Gdzie spać na Gili Trawangan?
Gili ma olbrzymią bazę hoteli i guesthouseów. Ja z mojej strony polecam Ombak Homestay 2, gdzie się zatrzymałam. Osoby szukające noclegu w miejscu o wysokim standardzie na pewno zadowoli Jali Resort.
Gdzie zjeść na Gili Trawangan?
Osobiście polecam Hart Coffee Lane i Juku Marlin oraz typowe indonezyjskie warungi bez nazwy. Nie jestem za to fanką tradycyjnego marketu Trawangan Night Market – wygląda on tak, jakby był stworzony specjalnie dla turystów.
Post powstał w ramach współpracy z Gili Eco Trust, jednak wszystkie opinie w nim zawarte są moje. Wybierasz się na Gili T i chciałbyś wesprzeć Gili Eco Trust w ich działaniach? Napisz do nich na fejsie by ustalić szczegóły!
Interesują Cię inne miejsca w Indonezji? Zajrzyj na rajskie wyspy Togian, niesamowite Flores i do wcale nie tak złej Dżakarty!
39 komentarzy
Potrzebny temat. Ciekawa jestem czy obecna jest tam edukacja w zakresie ograniczenia produkcji śmieci? Reduce, reuse, recycle – recykling jest na samym końcu
Daria, tak, jest! Organizacja prowadzi lekcje w przedszkolach I szkołach na wyspie, udało się jej też przekonać sporą część barów na wyspie, by nie korzystali z plastikowych słomek, tylko w ogóle z nich zrezygnowali albo używali bambusowych. Niestety w Indonezji plastik to temat rzeka, a foliówki dostajesz na każdym kroku, no ale fajnie, że cokolwiek się rusza. Btw, usłyszałam kiedyś od jednego Indonezyjczyka, że foliowki „rosną na drzewach” 😉
Oby więcej takich wpisów w polskiej blogosferze 🙂
dziękuję Iwona! to niejedno moje proekologiczne działanie podczas mojego wyjazdu i tak myślę, że każdy z nas podróżując w jakiś sposób może dołożyć swoją cegiełkę dla natury. moja jest właśnie taka, jak w poście
Właśnie przygotowuję pewien „śmieciowy” wpis, bo frustracja wychodzi ze mnie na wiele różnych sposób. Bardzo dobrze, że piszesz i pokazujesz, bo małymi kroczkami może świat będzie się ogarniał… a przynajmniej chcę w to wierzyć! 😉
Ewa, ja też – może naiwnie – wierzę, że małymi krokami możemy coś zrobić… I czekam na Twój wpis! 🙂
Z jednej strony raj z drugiej taki syf – przerażające to trochę 🙁
niestety… wiele takich tropikalnych rajów ma swoje ciemne oblicze. chyba najgorszy przykład to sztuczna wyspa na Malediwach będąca przepełnionym wysypiskiem śmieci
Dokładnie…
a Ty Paweł byłeś może w jakimś ‚rajskim’ miejscu, gdzie sytuacja wyglądała podobnie?
Nie wiem, jak to skomentować. Dość złożona sprawa. Myślę, że trzeba informować, edukować i wdrażać. Małą pracą u podstaw też możemy spróbować zażegnać problem.
Łukasz, ja właśnie postawiłam na pracę u podstaw. Uważam, że nawet takie małe działanie może doprowadzić do czegoś wielkiego
Kami: tak, np. na Filipinach na wyspie Bohol albo w rejonach Goa też sporo wysypisk widziałem…
Dobrze, że porusza się takie tematy!
Dziękuję Ewa! A będzie jeszcze więcej w tym temacie na blogu!
Smutne, że tyle pięknych miejsc na ziemi sami sobie niszczymy. Podziwiam bardzo ludzi, którym się chce i działają, żeby to zmienić.
Niestety Milena, jest jeszcze ogrom ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, jak bardzo destrukcyjny wpływ mają nasze działania na naturę. Wyobraź sobie, że słyszałam od jednego Indonezyjczyka, że foliówki rosną na drzewach! Myślę, że uświadomienie tego problemu choćby jednej osobie to już jest duży sukces.
Fantastyczny wpis 🙂
chciałbym zobaczyć te rafy! w ogóle fajna akcja – takie przerabianie np. starych reklamówek na coś nowego, bardziej użytecznego
Świetna akcja! Mnie ogólnie przeraża ilość śmieci w moim własnym bloku, w altance ze śmieciami,ale tu raczej nikt nie myśli o przerabianiu siatek na portfele:) A tak sobie jeszcze myślę, że jak na Gili jest tyyle śmieci, to strach pomyśleć, co z innymi wyspami…..
Oj jak ja lubię wyspy Gili
Pat, mnie jakoś szczególnie nie zachwyciły, szczególnie, jak zobaczyłam drugie oblicze Gili T
Kami Everywhere a ja złapałam tam trochę oddechu po Bali
Aaaa i ja mówię o Gili Air
Byłam na Gili Air jednego dnia I było ok 🙂 ale to prawda, można tam odpocząć od Bali
Generalnie gospodarowanie śmieciami TP problem wielu krajów. Sama doskonale wiesz, jakim problemem są śmieci na Bałkanach. Mnie to strasznie wkurza, w szczególności, że turyści często zamiast dawać dobry przykład miejscowej ludności, sami wywalają śmieci do rzeki, zostawiają je na plażach itd. No dramat
:/
Dwa lata temu byłam w Indonezji i przeraziły mnie te tony śmieci oraz brak dbania o własne otoczenie Indonezyjczyków. Całe szczęście, że są takie organizacje.
Pozdrawiam
Dawno temu będąc na Gili T. widziałem jak „utylizują” lokalni śmieci na plaży – ognisko z wielkim czarnym dymem 🙁
Nie miałem pojęcia o opisanym przez ciebie sposobie na ratowanie rafy 🙂 brzmi dziwnie, ale jak są efekty to extra!!!
też o nim wcześniej nie słyszałam… byłam pod wrażeniem 🙂 niestety taka utylizacja śmieci jest w Azji aż nader powszechna…
Przerażające jest, jak pozornie małe raje toną w śmieciach. Wróciłam właśnie z Senegalu – piękny kraj ale tak zaśmiecony, że spod sterty plastikowych odpadków ledwo to piękno widać. Przydałaby się tam taka Sian…
Niestety, ale ekologia w Azji to najczęściej po prostu puste słowo… Wielka szkoda.
Byłem jakoś miesiąc temu, plaża pełna koralowców i ciężko gołą stopą stanąć! Pilotowałem małą wycieczkę i moi wpadli na pomysł żeby przejechać rowerem przez środek wyspy, zrobiliśmy to. Ale to co się dzieje w środku wyspy to brak słów! Jedno wielkie wysypisko ;(
dokładnie, ja po tej plaży tylko w klapkach chodziłam! ja z tego, co pamiętam Paweł, to w środku wyspy nie było aż tak źle (oprócz okolic wysypiska), możliwe, że sytuacja się jeszcze pogorszyła? 🙁
Dla mnie największą plagą Gili T. są i tak bezczelni, pijani turyści. Kiedy po kilku miesiącach podróżowania w mniej turystycznych miejscach znalazłam się na Gili T. było mi po prostu wstyd, że mogę być z takimi ludźmi łączona w jednej kategorii bule.
Anka, doskonale Cię rozumiem. Ja zdecydowałam pojechać się na Gili tylko dlatego, żeby właśnie tam po praz pierwszy w życiu spróbować nurkowania, bo mam tam znajomą instruktorkę, ale ta turystyczna otoczka w ogóle nie przypadła mi do gustu. w Indo moje ulubione miejsca to Flores i Sulawesi.
To samo pamiętam z Gili’s – nie tylko z T, ale i z pozostałych wyspek, strasznie smutny obrazek 🙁
Hej Kamila, ciesze sie, ze trafilam na ten wpis. Bardzo ciekawy, ale i przerqazajaco smutny temat. Choc zawsze staralam sie wykonywac male kroki w kierunku ochrony srodowiska, to mi takze dopiero tak naprawde otworzyly sie oczy jak pierwszy raz zanurkowalam – jak wiesz bylo to w Australii, gdzie ilosc smieci pod woda i na plazach jest nieporownywalnie mniejsza niz w Indonezji, ale wciaz jest ich mnostwo. Czasem sobie mysle, ze nurkowanie powinno byc obowiazkowe. moze wtedy wreszcie ludzie zzrozumieliby jakim koszmarek jest plastik. Czasami wyobrazam sobie jak wygladal swiat przed 1916 kiedy go wynaleziono… pamietam jak raz nurkujac probowalam wyciagnac reklamowke przysypana piaskiem – rozpadla sie w moich rekach na trysiace kawalkow (zapewne pod wplywem slonej wody) i nie bylo juz zadnej nadziei, zeby uratowac to swinstwo z oceanu. W ostatnim numerze Australian Geographic czytalam, ze… 100% ryb na swiecie ma w swoich zoladkach w tej chwili nie strawialny plastik. A my to oczywiscie potem jemy. Przeraza mnie bezradnosc wobec tego problemu, czasu nie da sie cofnac, to co juz krazy w przyrodzie raczej na zawsze tam zostanie. Dlatego tak jak ty przynajmniej staram sie robic tyle ile moge, choc wydaje sie to walka z wiatrakami wobec beznadziejnego ogromu odpadow, z ktorymi nie wiemy co zrobic. Ludzie z mojego centrum nurkowego w Cronulli organizuja raz w tygodniu „Beach Clean Up run” a raz w miesiacy „Clean Ocean Dive”. Wydaje mi sie, ze rosnie swiadomosc jesli chodzi o nieuzywanie plastikowych kubkow na kawe, siatek, itd. Reklamowki zawsze wynosze do Coles’a i chce wierzyc, ze przetapiaja je na meble dla australijskich przedszkoli, tak jak to zachwalaja. Dotralo do mnie, ze w Polsce nie wiemy NIC o recyklingu, nie wiemy nawet gdzie co wrzucac i co sie z tym potem dzieje (tzn Ty akurat wiesz ale to inna historia ;)). Trzymaj sie cieplo i zdrowiej!
Miejsca takie jak to dobitnie pokazują prawdziwe oblicze kryzysu ekologicznego. My się martwimy o dwie plastikowe rurki, podczas gdy po oceanach pływają sobie całe wyspy odpadów wyrzucanych co rusz przez firmy, ludzi prywatnych, przemysł. Mówi się, że Warszawa to śmieciowy Neapol, ale patrząc po tych zdjęciach to widzę że może być dużo gorzej…
Piękne miejsce, wygląda wręcz jak raj na ziemi. Ni można pozwolić by śmieci zalewały naszą planetę.