Azja, Europa, Przemyślenia

PODSUMOWANIE 2018 ROKU.

2018 był rokiem specyficznym, ale też przełomowym. Wchodziłam w niego z mieszanymi uczuciami i bez konkretnych planów – nie wiedziałam w jaki sposób i jak długo przebiegnie leczenie mojej nogi i wobec tego nic nie planowałam. Zupełnie nie miałam pojęcia, że ten sam rok będę kończyć wykonując idealną dla mnie pracę, o której wcześniej nawet nie marzyłam, i ze spokojem ducha w sercu.

Jako, że praktycznie połowę roku spędziłam dochodząc do siebie po poważnym złamaniu, to tym razem nie opiszę mijającego roku miesiąc po miesiącu, co robiłam chociażby przy okazji podsumowania 2014, 2015 czy 2016 roku.

Zdrowie przede wszystkim

Nie będzie przesadą jeśli powiem, że w 2018 roku na pierwszym miejscu postawiłam zdrowie. Po wypadku, któremu uległam w sierpniu 2017 roku i założeniu mi aparatu Ilizarowa, najważniejsze dla mnie było, by moja złamana noga dobrze się zrosła i bym powróciła do pełnej sprawności ruchowej. Na szczęście cały ten trudny dla mnie okres przeszedł bez większych problemów zdrowotnych, proces zrastania kości przebiegał sprawnie, ominęły mnie długotrwałe, silne bóle, zapalenia kości czy złamania drutów użytych do naprawienia mojej nogi, co wcale nie tak rzadko się zdarza przy leczeniu tą metodą. Słowem – miałam wiele szczęścia w nieszczęściu.

W lutym 2018 rozstałam się z Edkiem –  jak pamiętacie, to tak właśnie nazwałam mój aparat – w kwietniu z kulami, a w sierpniu mój lekarz prowadzący ostatecznie zakończył leczenie. Powiedział, że noga bardzo dobrze się zrosła, kość jest mocniejsza, niż wcześniej i potwierdził, że mogę bez problemów biegać, tańczyć czy chodzić na obcasach. Co prawda do moich ukochanych zajęć z zumby nie wróciłam ani nie jeżdżę w ogóle rowerem z obawy przed potencjalną kontuzją, ale od dłuższego czasu nie odczuwam już praktycznie żadnych skutków tego feralnego wypadku.

Złamanie nogi naturalnie miało ogromny wpływ na moje podróże w 2018 roku. Aż do sierpnia nie odbyłam żadnej podróży zagranicznej, a te, w które wyjeżdżałam wcześniej były relatywnie krótkie. Za to od sierpnia wszystko się zmieniło…

Z kulami i Edkiem na Cabo Espichel, Portugalia

Ekologia ważną częścią życia

2018 rok był tym, kiedy dalej rozwijała się moja ekologiczna samoświadomość. Tematem środowiska naturalnego zainteresowałam się bardziej już w 2012 roku, od kiedy pracowałam w firmie zajmującej się gospodarką odpadami. Przeszłam długą drogę od nauki prawidłowej segregacji śmieci i analiz rynku odpadowego w Polsce do przeprowadzenia projektu „Less waste around the world” i życia less waste.

Na czym polega moje życie less waste? Staram się w każdym aspekcie ograniczyć używanie przeze mnie rzeczy jednorazowych czy tych mających negatywny wpływ na środowisko. Robię zakupy na bazarku do własnych toreb. Większość moich kosmetyków nie jest w plastikowych butelkach – odkryłam na przykład świetny szampon w kostce, a do zmywania makijażu czy jako balsamu do ciała używam oleju kokosowego. Ograniczyłam do minimum kupno nowych ubrań, a jeżeli już coś kupuję to albo w lumpeksach albo w sklepach, które produkują ubrania zgodnie z poszanowaniem środowiska, jak KOKOworld.

Jak moje podejście do ekologii przekłada się na podróże? Przede wszystkim świadomie zrezygnowałam z posiadania auta i będąc w Warszawie poruszam się komunikacją miejską, a po Polsce głównie pociągami. Zdaję też sobie sprawę z tego, jak bardzo negatywny wpływ na środowisko wywierają podróże samolotem, dlatego… ograniczam je do minimum. Oczywiście lotniczych podróży służbowych nie mam jak uniknąć, dlatego staram się zmniejszyć ilość tych prywatnych. W 2018 roku odbyłam jeden prywatny lot samolotem – z mamą do Londynu, aby spełnić jej marzenie o odwiedzeniu tego miejsca. Już teraz wiem, że w 2019 roku tych lotów będzie więcej, ale na pewno nie dopuszczę do sytuacji, by latać co weekend w inne miejsce w Europie.

W ogrodach botanicznych Kew Gardens, Londyn

Mit pracy zdalnej

Od końca lutego 2018 roku pracowałam zdalnie, co było dla mnie idealnym wyjściem przy ograniczonym poruszaniu się po zdjęciu Edka (przypominam, że kule odrzuciłam dopiero w kwietniu). Miałam w końcu okazję przekonać się, jak wygląda praca zdalna i przekonałam się, że nie jest to praca dla mnie.

Siedzenie codziennie 8-10 godzin przed komputerem w mieszkaniu bez kontaktu z drugim człowiekiem i spotkania pracowe praktycznie tylko za pomocą wideokonferencji pokazały mi, jak bardzo potrzebuję codziennego, realnego kontaktu z drugim człowiekiem. Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, gdy podczas jednej z wizyt listonoszki w domu zaczęłam ją mocno zagadywać i tym samym przypominać te mityczne babcie, które nagabują wszystkich swoją rozmową.

Oprócz problemów natury społeczno-towarzystkiej w tej pracy było sporo nerwów, mnóstwo bezpłatnych nadgodzin i brak zrozumienia ze strony moich szefów. Z firmą rozstałam się z ulgą pod koniec czerwca  i zupełnie się nie spodziewałam, że tuż za rogiem czeka na mnie praca marzeń…

Park Narodowy Ankarana, Madagaskar

Odnalezienie pracy marzeń

Nie ma tego, co by na dobre nie wyszło. Od sierpnia zostałam pełnoetatowym pilotem wycieczek zagranicznych. Pilotowaniem zajmowałam się już na studiach, kiedy organizowałam wycieczki dla Erasmusów po Polsce i Europie Środkowej oraz później (na Bałkanach i w Portugalii) lecz zawsze to było zajęcie dorywcze. Mimo mojego zamiłowania do podróży nigdy nawet do głowy mi nie przyszło, by to przekuć w pełnoetatową pracę. Aż do 2018 roku.

Okazało się, że zarówno moje doświadczenie zawodowe, podróżnicze i życiowe sprawiło, że doskonale odnalazłam się w wykonywaniu obowiązków pilota wycieczek. Uwielbiam przekazywać wiedzę o znanych mi miejscach, organizować ludziom rozrywkę (którzy w końcu są na wakacjach i chcą się na nich dobrze bawić), ale też realizuję swoją potrzebę opieki nad drugim człowiekiem w sytuacjach kryzysowych.

Praca marzeń? Myślę, że tak! Oczywiście nie zawsze jest różowo i kolorowo, podczas wyjazdów zasadniczo nie dosypiam, jestem na nogach minimum 12 godzin dziennie, czasem kilkadziesiąt razy odpowiadam na męczące pytania, rozwiązuję konflikty czy gaszę pożary, to nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną!

Widok z Góry Francuzów, Madagaskar
Życie w rytmie slow

Zmiana trybu pracy spowodowała też radykalną zmianę trybu życia. Na wyjazdach funkcjonuję na najwyższych obrotach, a po powrocie do domu przerzucam się na tryb slow. Wstaję o dziesiątej, niespiesznie celebruję śniadanie z lekturą mojej ulubionej gazety, co często trwa około godziny. Nigdzie się nie spieszę, nie pamiętam już, kiedy ostatnim razem biegłam do autobusu, co kiedyś było moim codziennym sportem.

Staram się omijać godziny szczytu na mieście, a korzystanie w tym czasie z komunikacji miejskiej zasadniczo przyprawia mnie o dreszcze. Zupełnie nie odnajduję się w tym biegnącym na oślep tłumie. Moje życie zwolniło też pod innymi względami – mniej rzeczy robię na szybko, mniej się denerwuję, celebruję małe wielkie chwile. I jest mi z tym i takim tempem życia niesamowicie dobrze.

Dolina Paul, Wyspa Santo Antao, Wyspy Zielonego Przylądka
Działalność okołopodróżnicza

Zakładałam, że w 2018 roku napiszę spooro tekstów o moich podróżach do gazet i wystąpię na festiwalach podróżniczych. Udało się to jedynie połowicznie, częściowo przez mocno absorbującą mnie pracę zdalną, częściowo przez pracę pilota, która – przynajmniej do końca 2018 roku – bywała dosyć nieprzewidywalna.

W kwietniu magazyn „Non/fiction” opublikował mój pierwszy reporterski tekst o Danie Murphym, amerykańskim lekarzu, który od 20 lat pracuje w Timorze Wschodnim. Niestety to był – do tej pory – jedyny mój tekst, który ukazał się drukiem, ale pracuję już nad kolejnymi i mam nadzieję, że w 2019 będziecie mogli je przeczytać. W tym samym miesiącu miałam też swój debiut w telewizji śniadaniowej i w „Pytaniu na śniadanie” opowiedziałam o moim doświadczeniu podczas wolontariatu w Timorze.

Wystąpiłam też na dwóch festiwalach podróżniczych – w marcu na Opolskim Festiwalu Podróżniczym, a w kwietniu na TRAMPkach w Gdańsku. Na obydwu przybliżyłam historie kobiet, które poznałam w Timorze Wschodnim. Jak będzie w 2019 roku? Raczej skupię się na tekstach pisanych, niż na występach, choć, jeśli mielibyście ochotę wysłuchać moich podróżniczych opowieści, to dajcie znać!

Gdzieś pośrodku wyspy Santo Antao, Wyspy Zielonego Przylądka
Naj w 2018 roku:
  • najlepszy moment – zakończenie leczenia złamanej nogi
  • największa niespodzianka podróżnicza – Madagaskar
  • największe rozczarowanie podróżnicze – brak wyjazdu do Portugalii
  • najpiękniejszy moment w podróży – pierwszy trekking w dolinie Paul na Wyspach Zielonego Przylądka
  • najlepszy moment w podróży z kimś – pokazanie mojej mamie Londynu i spełnienie w ten sposób jej kolejnego marzenia
  • najgorszy moment w podróży – koczowanie z klientami na lotnisku na kabowerdyjskiej wyspie Sal, gdy nasz lot został opóźniony o 9 godzin
  • najpiękniejszy zachód słońca – jednego wrześniowego wieczoru w Sarajewie z Żutej Tabiji
  • najlepsza przeczytana książka – “Jeden z nas” Asne Jegerstad, której po piętach mocno drepczą “Wszystkie dzieci Louisa” Kamila Bałuka i “Człowiek w przystępnej cenie” Urszuli Jabłońskiej
  • najczęściej słuchana piosenkaportugalsko-kabowerdyjski miks “Reserva pra dois” Mayry Andrade i Branko (polecam, zakochacie się!)
  • najbardziej wzruszający moment – otrzymanie własnoręcznie zrobionego prezentu na święta od dzieciaków na Wyspach Zielonego Przylądka

Zachód słońca widziany z Żutej Tabiji, Sarajewo, Bośnia i Hercegowina
2018 w liczbach
  • 20 odbytych lotów, z czego tylko 2 prywatne, a 18 służbowych
  • 58 tys. km lotów
  • 19 podróży koleją
  • 9 odwiedzonych krajów, w tym 2 nowe

Tsingy Rouge, Madagaskar
Plany na i pierwszy kwartał 2019 roku

Pierwszy miesiąc 2019 roku spędziłam w pracy na Wyspach Zielonego Przylądka – miejscu, do którego na pewno jeszcze będę wracać w tym roku. Później ruszyłam do Azji, by kolejnej grupie przybliżyć Tajlandię i Kambodżę.

W marcu wybrałam się na zasłużony urlop i odrobiłam zeszłoroczne zaniedbanie odwiedzając moje ulubione miasto na świecie, czyli Lizbonę, natomiast w maju planuję zabrać mamę w kolejną podróż we dwie, w pewne miejsce, o którym marzyła od dawna.

Co później? Służbowo do sierpnia będę zarówno w Azji, Afryce jak i na Bałkanach, a prywatnie? W kwietniu wracam do Portugalii, tym razem na Maderę, mam też nadzieję odwiedzić kolejną byłą kolonię portugalską w Afryce lub wrócić po latach do Ameryki Południowej. Marzę również o trekkingu w Nepalu (który wstępnie planowałam już na 2017 rok), ale potrzebuję wrócić do górskiej formy sprzed wypadku, dlatego mierząc siły na zamiary raczej ten wyjazd przełożę na 2020.

Jak na razie 2019 rok mija mi świetnie i mam nadzieję, że skończy się zarówno tak dobrze, jak się zaczął. Zupełnie mi nie przeszkadza, że nie mam pojęcia, jak potoczy się moje życie i jakie kierunki i w jakim okresie będę odwiedzać, ale sprawia to, że z jeszcze większym apetytem oczekuję na kolejne miesiące tego roku!

Które wydarzenie z mojego 2018 roku najbardziej Cię zaskoczyło i dlaczego?

You Might Also Like

2 komentarze

  • Reply kingamadro 20/03/2019 at 21:23

    pięknie Kamila! ważne zmiany! zastanawiałam się nawet skąd te Twoje podróże, super, że udało Ci się znaleźć taką pracę <3

  • Reply Życie zero waste - na co dzień i w podróży - praktyczne porady 28/03/2019 at 19:08

    […] W zeszłym roku, przy okazji przeprowadzki, postanowiłam, że nie kupię nowego kosmetyku, jeśli nie zużyję starego. Będzie mi służył do ostatniej kropelki! Zwracam również uwagę na skład produktów, które wybieram i staram się omijać firmy, które przeprowadzają badania na zwierzętach. Kolejnym etapem będzie przerzucenie się na kosmetyki w szklanych butelkach. Ostatnio pisała o tym Kami Everywhere. […]

  • Leave a Reply